mors mors
429
BLOG

psychologia smoleńska - o metodach, elementach i nieskończoności

mors mors Rozmaitości Obserwuj notkę 8

"If it disagrees with experiment, it’s WRONG.

In that simple statement is the key to science...

It doesn’t make any difference how beautiful your guess is, it doesn’t matter how smart you are who made the guess, or what his name is… If it disagrees with experiment, it’s wrong. That’s all there is to it.”

[Richard Phillips Feynman 1918-1988] - nagroda Nobla (1/3)

"Jeżeli nie zgadza się z doswiadczeniem to jest ZŁE, w tym prostym stwierdzeniu zawiera się sens NAUKI.."

 

może takie proste wice powinno się tatuować na czole każdego świeżo upieczonego doktora? w odbiciu lustrzanym, żeby goląc się czy malując mieli to zawsze przed oczami? Tylko czy to coś pomoże? Przecież jeszcze trzeba w to uwierzyć.

A może noblista się myli? Może od lat 60-tych wskutek gwałtownego skoku w gęstości upakowanych tranzystorów na mm2 procesora i przyrostu mocy obliczeniowej komputerów coś się zmieniło i takie głupie truizmy wrzucono dawno na śmietnik, a o jakości nauki świadczy ilość iteracji czy przedrostek przed magicznym słowem technologia?

NANO-TECHNOLOGIA…

PIKO-TECHNOLOGIA…

ATTO, ZEPTO…

JOKTO-TECHNOLOGIA wow (łoł) JOKTO BRZMI?

Toż ludziska na klęczkach będą słuchać Nauki, gdy zacznie bajdurzyć o joktorurkach. Nanorurki to przy tym prymityw coś jak dzisiaj gazrurka i to nie miedzianka, a zwykły ocynk z półcalowym nyplem czy kolankiem na końcu, wkręconym na pakuły i pokost…

Ale ja nie o tym… :)

Pogawędziłbym se dzisiaj o metodach… bez Cyryla (podobno każdy Cyryl ma swoje metody… :)

MESsssss – to słowo-skrót robi dziś zawrotną karierę w wiadomym kontekście dendrologii stosowanej czyli pancerne skrzydło kontra pancerna brzoza. Tu drobna uwaga – dodanie epitetu „pancerny” świadczy o miałkości intelektualnej. Jeśli nie mam argumentów to najpierw sięgam po epitety, potem inwektywy, a na końcu pewnie bojówki, pałki… nie wiem gaz? Broń palną?

Pamiętam z przedszkola i piaskownicy jak brakowało argumentów to łopatką w czoło czy wiaderkiem po plerach. No i koniecznie: zdrajca, agent sowiecki, miłośnik rządu, leming… bla bla bla

Przepraszam humanistów, którzy wpadli tu niechcący – będzie niestety coś z konkretów… sorrensen

Moja Alma Mater po tragedii ciut większej niż smoleńska czyli gehennie II wojny światowej dźwigała się z gruzów rękoma przyszłych studentów i nauczycieli akademickich. Gdy była na tyle gotowa, aby nauka zagościła tam na stałe - wykład inauguracyjny, pt.: „Technika współczesna, a wiedza przyrodnicza”, wygłosił jeden z największych ówczesnych uczonych i autorytetów, prof. Maksymilian Tytus Huber. Mówił on o postępie technicznym w okresie II Wojny Światowej, podkreślając wagę prób nad rozbiciem atomu. Wykład, nacechowany miłością do Ojczyzny, zakończony został słowami „Salus Rei Publicae suprema lex” (Dobro państwa niech będzie najwyższym prawem).

Jeżeli, którykolwiek z tzw. ekspertów, uczonych dowolnego zespołu pieśni i tańca wypowiadający się na temat czy brzoza skrzydło czy skrzydło brzozę nie wie kto to jest prof. Maksymilian Tytus Huber i nie słyszał o hipotezach wytrzymałościowych Galileusza, Coulomba Treski czy właśnie Hubera, a dokładniej Hubera-Misesa-Hencky’ego to powinien zjeść dyplom jaki tam posiada, popić colą light i nie wiem może zając się akwarystyką? (z całym szacunkiem dla akwarystów)

A czytając czy słysząc niektóre wypowiedzi to obawiam się nie tylko nieznajomości ww. zagadnień, ale wręcz braku podstawowej wiedzy na temat naprężeń, ich składania, modułu sprężystości czy głupiego momentu bezwładności.

Jak to było? Nie matura lecz chęć szczera?...

Przyznaję – studiowałem budowę okrętów. Najpierw człowiek oswoił żywioł morski zanim zajął się powietrzem i pewnie parę tysięcy lat dzieli homo sapiens od stworzenia pierwszej konstrukcji pływającej od pierwszej latającej (cięższej od powietrza). Wbrew pozorom w konstrukcji statków morskich i powietrznych jest wiele analogii, a aparat matematyczny czy fizyczny jest wręcz identyczny.

Konstrukcję wręgową samoloty przejęły z okrętów i stosowali już ją Vikingowie. Żeby coś unosiło się w ośrodku o mniejszej gęstości musi się zgodnie z Archimedesem wypierać. Jednostki pływające na ogół wypierają się statycznie a latające dynamicznie, ale kto pływał na desce surfingowej (windsurfingowej) o wyporności mniejszej od swego ciężaru wie, że jak nie ma wiatru to idzie się pod wodę, a jak jest to fruwa się jak motorówka. Większość statków napędza śruba jak śmigło samolot, ale w szybkich jednostkach od dawna stosuje się napęd strugo-wodny jak odrzutek w samolocie itd. Itp.

Pewnie trudno doszukać się analogii okrętu podwodnego w lotnictwie :) ale nie bądźmy szczególarzami.

Budownictwo okrętowe jest poddane równie ścisłym wymogom bezpieczeństwa jak lotnictwo. Co prawda po utracie napędu nie idzie się natychmiast na dno, ale uwierzcie na słowo – w sztormie statek bez napędu ma tyle szans co myszka polna na zjeździe sów, albo wszechpolak z koszulką „white power” w Bronxie, a może ekipa TVN na pielgrzymce Radia M ? Fale i wiatr natychmiast obracają go bokiem i po chwili leży i bierze wodę wszystkimi otworami, by po chwili spotkać się z najbliższym lądem.. dnem.

Do czego zmierzam? Żebym to ja wiedział :)

Konstrukcja kadłuba statku jest po zdjęciu skórki pełna dokładnie takich samych wzmocnień przestrzennych jak kadłub czy skrzydło samolotu. Wręgi, pokładniki, usztywnienia wzdłużne, węzłówki i wszystko obciągnięte stosunkowo cienką blachą poszycia. Cienką… 10mm, 20mm, 40mm. Kiedyś nitowaną dzisiaj spawaną. Blachą ze stali konstrukcyjnej, dwu trzykrotnie bardziej wytrzymałą od stopów aluminium używanych w lotnictwie. Muszą wytrzymać to czego nie musi wytrzymać samolot – potężne dynamiczne uderzenia fal, zginanie i skręcanie całej konstrukcji.

Wyglądają potężnie, ale nie są odlane ze stali. W środku są  puste jak puszka po piwie. W kontakcie z piaskowym dnem, rafą, skałą, wodą czy… lodem mogą zostać rozprute. Mogą nawet złamać się na fali.

Nie są NIEZATAPIALNE… podobno jeden był, ale zatonął. Jego właśnie rozpruł sopel lodowy, nie dębowy, brzozowy ale zrobiony z wody tylko w innym stanie skupienia. Miłośnikom nauki a la Pogromcy Mitów proponuję spróbować najgrubszym soplem rozpruć poszycie samochodu (najlepiej sąsiada :) o grubości np. 0.8mm. uda się? A tam się udało, no chyba, że jednak dwa wybuchy

Późno, ciemno… czas kończyć, a puentę przełożyć na następną część… jak w dobrym serialu :)

 

 

 

mors
O mnie mors

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości